Unikalna odzież sportowa dla kobiet – do jogi, fitnessu i biegania

Darmowa dostawa od 500 zł.

O życiowych wyborach i pasji, która nimi kieruje - rozmowa z Olą Przybysz
Autor     01/05/2020 08:36:07    0Komentarze
O życiowych wyborach i pasji, która nimi kieruje - rozmowa z Olą Przybysz

Ola, jak to się wszystko zaczęło? Skąd się wzięła Twoja pasja do wspinania?

Od kiedy tylko pamiętam, długo przed moją pierwszą wizytą na ściance wspinaczkowej, bardzo już mnie ciągnęło do gór i wspinania.
Jak to bywa w wielu przypadkach, zaczęło się od łażenia po drzewach, z czego niekoniecznie szczęśliwi byli moi dziadkowie, a wyrozumiali rodzice traktowali to bardzo pobłażliwie. Już w wieku 8-9ciu lat organizowałam moje pierwsze wspinaczkowe treningi i obwody po wierzbie przy domu dziadków, na szczycie której wraz z rodzeństwem zbudowaliśmy sobie cos na kształt gniazda – naszej bazy głównej.
Z tamtych czasów pamiętam bardzo wyraźnie, jak z przyspieszonym rytmem serca i z niesamowicie pocącymi się dłońmi oglądałam zdjęcia starszych kolegów z ich wyjazdów harcerskich, gdzie podczas zlotów udało im się zjechać na linie albo chociaż zapozować w uprzęży czy kasku... ja zazwyczaj wykluczana byłam z udziału w takich zabawach, pod pozorem, że jestem albo za mała, albo że jestem dziewczynką, albo że nie ma dla mnie odpowiedniego sprzętu. Z dwoma pierwszymi z tych naciąganych powodów nic nie mogłam zrobić, ale na wszelki wypadek namówiłam rodziców, żeby na następny prezent na urodziny zafundowali mi uprząż, karabinek i ósemkę.
Podczas następnych kilku lat udało mi się użyć sprzęt tylko trzy czy cztery razy, ale ilość emocji, jakie towarzyszyły każdej z tej okazji był niesamowity. Było dla mnie oczywiste, że bycie w górach, wspinanie, czy chociażby zjeżdżanie po skałach, jest najbardziej cool rzeczą, jaką można robić.
Wspinanie w bardziej tradycyjnej formie, czyli treningi na ściance wspinaczkowej mimo starań, rozpoczęłam dopiero na czwartym roku studiów, kiedy to zostałam przyjęta na zajęcia ze wspinaczki sportowej a niedługo potem zaproszono mnie do treningów w klubie wspinaczkowym Politechniki Wrocławskiej. Od tamtego dnia, a było to 16 lat temu, nie przestałam się wspinać.

Skąd wiedziałaś, że to dokładnie to, co chcesz w życiu robić i jak udało Ci się to połączyć z życiem zawodowym? 

To, że chcę się wspinać było dla mnie tak samo oczywiste, jak to, że lubię kolor zielony czy smak lodów waniliowych. Wspinanie sprawia mi po prostu przyjemność.  Jeszcze kilka lat temu nie wyobrażałam sobie, że wspinanie będzie dla mnie czymś więcej niż tylko ‘poważnym hobby’. Skończyłam studia z fizyki, którą zawsze lubiłam, ale nie wydawało mi się możliwe połączenie pracy fizyka ze wspinaniem. Zaczęłam więc następne studia z informatyki komputerowej, których za to nie lubiłam ani trochę. Gdy więc pojawiła się opcja wyjazdu na stypendium do Pekinu, sprawdziłam tylko, czy w tym mieście można się wspinać i zdecydowałam się spróbować. Choć przez kilka pierwszych lat wcale się na to nie zanosiło, to był to strzał w dziesiątkę. Wspinanie, które praktycznie nie istniało jeszcze w Chinach, gdy tam przyjechałam, przeżywa od kilku lat ogromny boom, a specjaliści w jakiejkolwiek dyscyplinie tego sportu są bardzo cenieni.  Krok po kroku, często nawet tego nie zauważając, zmieniałam swoje życie w taki sposób, by wszystko podporządkowane było wspinaniu.

Jest takie powiedzenie "rób to co kochasz, a nigdy nie będziesz musiała pracować." Wydaje się idealnie pasować do Twojej obecnej sytuacji. A czym dokładnie się zajmujesz?  

Na pewno dużo czasu wspinam się w skałach i dużo podróżuje. Jeżeli jednak pytasz o formę zarabiania na życie, to jest to dosyć rozległy temat. Na pierwszym miejscu musiałabym tu wspomnieć o firmie Green Step Adventures, którą cztery lata temu zainicjowałam wraz z kolegą z Chin. Firma zajmuje się organizowaniem wyjazdów outdoorowych i edukacyjnych dla szkół międzynarodowych, które znajdują się w Chinach. Przy obecnym stanie środowiska naturalnego, ta dziedzina mojej pracy wydaje się też coraz bardziej ważna.
W Szanghaju mamy też swój zespół, który zajmuje się projektowaniem i budowaniem obiektów wspinaczkowych, jak i trenerów, którzy prowadzą zajęcia, na obiektach, które już zbudowaliśmy.
Poza tym, w Azji często zapraszana jestem na wiele imprez wspinaczkowych. W większości są to zawody, ale nie rzadko zdarza się też angaż w telewizji przy tworzeniu reportaży czy reklam. Coraz częściej też jestem najmowana do otwierania dróg wspinaczkowych w skałach – takie prace, choć ciężkie fizycznie są dobra odskocznią od pracy związanej z prowadzeniem własnej firmy.

Czy Twoje życiowe wybory związane ze wspinaniem (jak choćby życie w Chinach) wymagają poświęceń? Czy zdarzają Ci się chwile zwątpienia lub przemęczenia wspinaniem/Twoim stylem życia?

Hmm, mieszkam w jednej z najbardziej zanieczyszczonych i zatłoczonych części świata bez ubezpieczenia zdrowotnego, stałej pensji, żadnej składki emerytalnej, własnego mieszkania i z daleka od rodziny. Mimo, że na co dzień o tym nie myślę, to zdecydowanie decyzje, jakie podjęłam by się wspinać robią ze mnie swego rodzaju wyrzutka społecznego.
Zwątpienia zdarzają się na pewno. Przemęczenia rzadko, bo w tej chwili mam dużą swobodę wyboru tego, co robię. Jeżeli jestem zmęczona lub czuję, że się ‘wypalam’, to po prostu robię sobie przerwę i zajmuje się czymś innym.
Co do zwątpień to ciężko we wspinaniu, podobnie tak jak w większości sportów, doszukać się logiki, więc mimo sukcesów i dużego zaangażowania czasami kwestionuję czy jest to właściwa droga.

Za co najbardziej jesteś wdzięczna w swoim życiu - w odniesieniu do wyboru jakiego dokonałaś i tego jak żyjesz?

Jest wiele rzeczy, za które jestem bardzo wdzięczna. Zaczynając od wspanialej rodziny, która zawsze mnie wspierała w moich wyborach. Mam też świadomość tego, że moja historia ze wspinaniem potoczyłaby się całkiem inaczej gdybym nie miała predyspozycji i talentu do tego sportu. Więc za silne palce i dobrą wytrzymałość dziękuje prawie codziennie.
Jeżeli chodzi o wybory jakich dokonałam, to jednym z najważniejszych wydaje się fakt ze wyjechałam do Chin. Dopiero poza Polską zdałam sobie sprawę jak bardzo ograniczałam się nie wychodząc poza granice własnego komfortu i grupy przyjaciół. Życie w kraju tak różnym od tego z którego pochodzę naprawdę nauczyło mnie bardzo dużo.

Jakie są Twoje plany na przyszłość?

Ostatnio coraz częściej wydaje mi się, że nie mam potrzeby stawiania sobie bardzo sprecyzowanych celów wspinaczkowych. Nowe inspiracje przychodzą mi do głowy prawie każdego dnia i warto być ‘giętkim’ w całym tym procesie. Fakt, dobrze jest jest planować niektóre wyjazdy z wyprzedzeniem, szczególnie te niesportowe, w których potrzebuje bardziej pewnych partnerów, ale generalnie, dużo lepiej sprawdza się, gdy nastawiam się na przyjemność, jaką sprawia mi proces wspinania, a nie sam fakt wspięcia.

Jeżeli chodzi o plany nieściśle wspinaczkowe, to może wyjaśnię je małą dygresją.
W tym roku, w moich podróżach wspinaczkowych, udało mi się odwiedzać więcej niesamowitych miejsc niż kiedykolwiek wcześniej. Wspinałam się na Tasmanii, w Ekwadorze, Columbii, Królestwie Tonga, Alpach Francuskich, Hiszpanii i oczywiście w wielu miejscach w Chinach. Odwiedziłam miejsca, w których natura i jej piękno naprawdę wzruszyła mnie do łez. Pływanie z rekinami młotami na Galapagos czy otwieranie nowych dróg na wyspie Eua w Królestwie Tonga, gdy pod tobą z oceanu wyskakują wieloryby, a na polanie powyżej pasie się stado dzikich koni... takie przeżycia są niezapomniane i tak niesamowite, że wracając potem z powrotem do Chin ciężko jest nie zauważyć kontrastu. W Chinach odwiedziłam jakiś czas temu swego rodzaju muzeum w Północnej części kraju, tuż przy granicy z Rosją, gdzie w lesie brzozowym można było wejść do małych budynków by zobaczyć wypchane jelonki, dziki, króliki czy wiewiórki. Z podpisów można było wyczytać od jak dawna tych popularnych u nas zwierząt w tamtym rejonie już się nie spotyka.
Przykre jest to okropnie, a świadomość tego, że ten sam los może spotkać inne miejsca, które odwiedziłam i zwierzęta, które wywarły na mnie tak niesamowite wrażenie, nie daje mi spać po nocach. Nie jest tajemnicą, że wpływ jaki ludzie mają na środowisko naturalne na ogół nie jest pozytywny. Wspinacze powinni być bardziej wyostrzeni na takie problemy, ponieważ przez wspinanie jesteśmy bliżej natury niż większość ludzi. W tym momencie staram się znaleźć sposób, w jaki nasza społeczność mogłoby wziąć bardziej aktywny udział w ochronie środowiska naturalnego.

Wraz z grupą Green Step Adventures, robimy już naprawdę sporo w kwestii edukacji, ale bardzo chciałabym podjąć więcej bezpośrednich akcji i razem ze wspinaczami w Yangshuo zainicjować kilka programów proekologicznych.

Powodzenia i dziękuję za rozmowę.

Udostępnij

Zostaw odpowiedź

* Imię
* E-mail (Nie publiczne)
* Komentarz: