Jeśli miałyście okazję przeczytać nasz poprzedni post, to znacie już Ewę. Jeśli nie, teraz macie okazję się poznać. Ewa w magiczny sposób łączy ze sobą trzy role: jest mamą, uczy jogi w kilku wrocławskich szkołach, a jako psycholog sportowy wspiera merytorycznie i emocjonalnie zawodników piłki nożnej. Miałam okazję porozmawiać z Ewą w słoneczne, majowe przedpołudnie.
Na czym polega relacja między psychologią i sportem?
To jest bardzo istotne pytanie – trzeba zwrócić uwagę na to, jak możemy wykorzystać psychologię w sporcie…. Jest teraz taka wyjątkowa moda na trening mentalny, są uwagi, że głowa czyni zawodnika mistrzem... Ja się z tym zgadzam, z takiej perspektywy, że ta głowa przede wszystkim powinna być kompatybilna z tym, co robi ciało na treningu. Możemy pracować nad głową, ale jeżeli zawodnik nie pracuje nad swoim ciałem, nad możliwościami stricte sportowymi, to nie mamy prawa oszukiwać i czarować zawodnika, że on głową wszystko zrobi. Fenomen sportowy tkwi w mocy ciała. Ja się zgadzam z tym, że w pewnym momencie jest już taki wysoki level, że się mierzy głową. Wtedy zawsze zwracam uwagę na narrację zawodnika, na opowieść: skąd on idzie, dokąd on idzie, z czym on się zetknął w swoim życiu, jakie On ma inspiracje, motywacje, co go napędza. I to jest w zasadzie – myślę – pytanie o logoterapię. To jest zawsze pytanie o sens, jaki widzę w swojej aktywności fizycznej.
Ja mam takie poczucie – często używam języka jogowego w pracy z moimi sportowcami – że dyscyplinę się praktykuje, dyscypliny nie można trenować. Jasne, że można coś trenować, ale uważam, że profesjonalista nie ma prawa trenować, ma obowiązek praktykować. Trenować to sobie może ktoś, komu sport się zdarza, a nie ktoś, kogo jest życiem. Bo, to jak ja śpię, jak ja jem, to jak jak odczuwam, to jak ja buduję relacje z innymi, to na ile ja jestem dla siebie też dobry… to też ma znaczenie. To jest praktyka, a jeśli nie praktyka, to tak samo ważny trening, jak pięć minut w podporze.
Ważne jest to jak zawodnik widzi siebie. I w przestrzeni sportowej i w przestrzeni życiowej. Nie mówię, że on całe życie ma być sportowcem (bo to też jest trochę mylna heurystyka myślenia o człowieku), bo może prowadzić knajpę ze zdrowym jedzeniem, może sobie trenować, a poza tym projektować legginsy dla kobiet. To nie o to chodzi czy on robi jedno i to samo, chodzi o to, żeby on widział w tym sens, żeby widział w tym całość i żeby widział dobrą relację z samym sobą. Chyba to jest takie najważniejsze apropo tej relacji psychologia - sport i apropos szukania w sporcie czegoś nowego.
To, co wprowadzam do sportu jako psycholog sportowy to konfrontacja ze starym nastawieniem: przychodzi psycholog, trzaska testy zawodnikom i coś z tych testów ma wynikać. Z tego z reguły nic nie wynika, jeśli mówimy o drużynie. Bo my w drużynie mamy zbudować miłość, my w drużynie mamy zbudować relacje, my w drużynie mamy zbudować wspólne cele a to, rzeczywiście, najlepiej buduje się integracją, współpracą, dotykiem. O tym coraz częściej się mówi: o pracy z ciałem, o pracy z uważnością, pracy z tym na ile ja jestem dla Ciebie, na ile Ty jesteś dla mnie, ile możemy rzeczywiście budować miejsca dla siebie.
Perfekcjonizm czy miłość? Co naprawdę liczy się w sporcie?
W klinicznej psychologii perfekcjonizm jest bardzo często patologiczny. Mówi się niby o dobrym i złym perfekcjonizmie, ale…jak zawodnicy czytają cechy dobrego perfekcjonizmu to zaczynają się śmiać i mówią: “no ale gdzie tutaj jest perfekcjonizm?”. Są pewne patologie, które po prostu w sporcie są funkcjonalne i perfekcjonizm jest po części funkcjonalną patologią zawodników. Może mieć dobry wpływ. A i bardzo fatalny, nie tyle na samego zawodnika, co na resztę zespołu.
Często w swojej pracy odnoszę się do badań, odnoszę się do teorii psychologicznych, ale odnoszę się przede wszystkim do tego co mówią mistrzowie, co mówią moi zawodnicy. Jeden z mistrzów europejskich fajnie powiedział, “Ewa, jak ja teraz zrobię coś źle, jak ja popełnię błędy... tak naprawdę mój wynik, mój czas, moje miejsce na podium, zawsze zależy od tego, ile błędów ja popełnię, a ile błędów popełnił przeciwnik.” Liczba błędów często stanowi o naszej sportowej jakości. Ja mam obowiązek być z narracją zawodnika, z jego marzeniami, pragnieniami,z jego ciałem, które jest wszystkim i rzeczywiście z największym szacunkiem odnosić się do założeń sportowych, i w nich odnajdywać drogę psychologii.
Psychologów jest bardzo wielu, w sporcie również, ale dobrze jakby Ci psycholodzy wcześniej byli rzeczywiście w sporcie, a nie tylko w psychologii. Dla zawodnika trzeba być empatycznym psychologiem, dla zawodnika ważne jest to też, że psycholog, z którym on pracuje wie, co to znaczy się zwymiotować po treningu, wie co to znaczy się zmęczyć, wie co to znaczy rywalizować, wie co to znaczy presja czy sponsorzy. No i wie co to jest wiek! Igrzyska olimpijskie odbywają się co 4 lata. Tam nie ma negocjacji. Jeżeli ja teraz nie zdążę to kolejną szansę mam za 4 lata. Za 4 lata w wielu dyscyplinach mogę być już taka stara, że tej szansy już nie ma. Są też różne dyscypliny – ja pracuję z piłkarzami – i dla nas to jest kwestia tego, o jakiej piłce my marzymy, do jakiej piłki dążymy. Na pewno się domyślasz, że liga polska, hiszpańska czy niemiecka – one się od siebie w pewien sposób różnią. I to też jest pytanie do zawodnika: gdzie ja będę? Jaką baleriną ja tak naprawdę będę? Jakim tancerzem własnej pracy jestem tu i teraz?
Co jest najważniejsze w aktywności fizycznej?
Ja myślę, że miłość. Po prostu miłość. I do samego siebie i do… do życia, do czasu, który został nam dany. Ja bym zawsze mówiła o miłości, ale takiej uczciwej, takiej autentycznej, takiej, jaką czujemy, a nie takiej udawanej, że muszę coś zrobić, że powinienem coś zrobić. Choć można usłyszeć, że miłość w sporcie nic nie znaczy, ale myślę, że liczy się trening. Nie można być profesjonalistą i trenować, znosić te wszystkie trudności, bo się nie lubi, trzeba to kochać. Po prostu.
O czym ludzie zapominają uprawiając sport? Często zapominają o tym, żeby uczynić z tego przyjemność. Chodzi o to, żeby to nie był obowiązek i – druga sprawa – żeby to nie było narzędzie do budowania swojego wizerunku. Czuję, że nie ma nic gorszego niż zrobić ze sportu rzeczywiście takie narzędzie. Swego czasu chyba Agasi czy któryś z tenisistów powiedział, że jakby znał lepszy sposób na zarabianie pieniędzy to by pewnie to robił, ale ten jest najlepszy. I ja mam tego świadomość. Ale dopiero w momencie kiedy mamy szacunek do aktywności fizycznej, czujemy, że to jest nasza pasja, że możemy się nią bawić i to to daje nam też moc.
Leave a Reply Cancel Reply