Unikalna odzież sportowa dla kobiet – do jogi, fitnessu i biegania

Darmowa dostawa od 500 zł.

Motywacja i budowanie świadomości ciała – rozmowa z Ewą Moroch
Autor     08/12/2018 19:37:22    0Komentarze
Motywacja i budowanie świadomości ciała – rozmowa z Ewą Moroch

Nie ma chęci bez miłości

Co robić gdy motywacji zaczyna brakować nawet gdy nasza relacja ze sportem jest szczera i prawdziwa? Zdarzają się takie dni, a nawet tygodnie, gdy zwyczajnie się nie chce – jak sobie z tym radzić?

Jeśli kiedykolwiek byłaś zakochana, totalnie oddana, bez pamięci zapatrzona, to wiesz, że nie może się nie chcieć, kiedy pragniesz. Ludzie myślą, że są magiczne pigułki, specjalne motywacje. To tylko wspieranie autentycznej chęci i potrzeby. Jeśli nie chce się Tobie wyglądać lepiej, być zdrowszą, sprawniejszą, jeśli nagroda wynikająca z trudności, którą musisz podjąć, nie jest wystarczająco atrakcyjna, to na pewno będzie ciężko. Uatrakcyjniłabym nagrody. Po prostu, wybrałabym swoje pragnienie, nie medialną konieczność, jak szczupła sylwetka tudzież jeszcze okrutniejsze – nieustanne bycie szczęśliwym. Co to jest? To jest nieludzkie. Nikt dorosły, i emocjonalnie dojrzały nie jest nieustannie szczęśliwy, no chyba, że jest totalnie nieświadomy tego, co się z nim i obok niego dzieje.

Ewa, trywialne pytanie: co zrobić jak mi się nie chcę?

Pozwól, że odpowiem pytaniem na pytanie: po co masz robić, jeśli Tobie się nie chce? Po co masz być w związku, w którym Tobie się nie chce, po co masz biegać, skoro się nie chce, po co spotykać się z ludźmi, z którymi spotkać się nie chce, po co? W jakim celu?  Tak, są takie sfery jak praca, zobowiązania, konieczności, kiedy fakt – nie chce się nam, a robimy. Jednak rekreacja nie może mieć w sobie ani procenta niechęci, chyba, że rozmawiamy o zawodowstwie. Kochasz malować - maluj, kochasz malarstwo – eksploruj galerie, chcesz być w teatrze – współodczuwaj z aktorami.

I nawet jeśli  Anna Lewandowska pyta ze swojego Instagrama, co dziś zrobiłaś, by być zdrowsza? Zjadłam w kinie czekoladę i czuję się wyśmienicie, bo kocham Woody’ego Allena i czekoladę.

Domyślam się, że chcesz wiedzieć jak zrobić, żeby mi się chciało jeść zdrowo, jak chce mi się pić pepsi i jeść chipsy – zacznij jeść zdrowo, wyrzuć pepsi i czipsy. Ot tak. Koniec. Stopnie, wprowadzenia, powoli? Jak tak lubisz – stopniuj, ja bym odstawiła i robiła, co pragnę, bo jeśli pragnę, to nie będzie to stanowiło większego problemu.

Motywacja zewnętrzna

Jeżeli jesteś zawodnikiem, masz kontrakt, płacą Ci 50 tysięcy co miesiąc, powiesz “stary, nie idę na trening bo dzisiaj mi się nie chce”? Sportowcom też się nie chce. Tylko oni idą, po prostu mają inną motywację, motywacja wewnętrzna jest wzmacniana motywacją zewnętrzną, o której my tak nie lubimy mówić, czy pisać, z jakieś bliżej nieopisanej racji wydaje nam się słabsza – nie prawda. Ja akurat lubię mówić o istocie motywacji zewnętrznej.  I wcale nie musi być materialna, grunt, że wypełnia istotę motywacji danego człowieka. Miałam zawodniczkę, którą motywowały kwiaty, które czekały na nią po treningach. Kochała kwiaty.

Niestety, nie wszyscy możemy motywować się wielotysięcznym kontraktem sponsorskim. Jak można na siebie nałożyć motywację zewnętrzną nie będąc profesjonalnym sportowcem?

Warto zadać sobie pytanie, co jest moją największą mocą, co mnie najgłębiej utwierdza w działaniu.

Jednych motywuje Endomondo i Facebook, to motywacja zewnętrzna jest jak najbardziej. Fakt, że wszyscy zobaczą, że jednak biegam, robię jakieś postępy, tudzież zobaczą mój mniej okrągły brzuch – tak to może trzymać w ryzach, bo ciężko mówić tutaj o inspiracji. Owe audytorium jest motywujące dla wielu ludzi. Dla innych sam fakt, że widzę ciało w lustrze, które lubię i z którego jestem zadowolony, że widzą je inni. Miałam Panią, której największą motywacją była chęć mieć tyle zdrowia, by biegać razem z wnukami, by je wychowywać. To jest moc. Nasze sensy i nasze pragnienia. Nie wolno nikomu ich oceniać, nie wolno nikomu ich wartościować.

Twoja motywacja – co robisz gdy jej brakuje?

Powiem Ci, że w ogóle nie zastanawiam się nad motywacją. Mogłabym powiedzieć, że nie wiem, co to jest. Ja po prostu robię. Robię, to, co mam do zrobienia. Mam 10 do 12 godzin jogi w tygodniu i ja na nie idę. To jest moja obietnica wobec tych wszystkich ludzi, z którymi się spotykam, wobec samej siebie i pod tę niewidzialną umowę układam plan dnia. A czasami naprawdę nie mam siły i idę. Odwołać zajęcia? Musiałby mi się przydarzyć stan agonalny. Mój albo moich bliskich. Dlaczego? Bo moja niewidzialna obietnica, z tymi, z którymi pracuję to być z nimi.

Jest jeszcze jedna rzecz – tu chodzi o moje własne ciało. Jak ja sobie nie pobiegam, nie popraktykuję przez jakiś czas, po prostu czuję, że ono jest cięższe, że ono może mniej, że jest słabsze. Jak ja długi czas nie pracuję z tym ciałem to ono do mnie woła. Ono samo do mnie woła. Daje odczuć, że “może powinnaś pobyć chociaż 5 minut w desce.”, “Może sobie potrzymaj chaturangę chociaż 3 minuty, bo coś na Twoim brzuchu ciężko się robi”. Mało tego, to nie jest kwestia tego jak ono wygląda, to jest kwestia tego jak ja się z nim czuję.  Myślę, że to co jest w ogóle najpiększniejsze w pracy z ciałem to budowanie świadomości ciała.

Kontakt z ciałem

Żyjemy w XXI. wieku, to jest tak zwany “świat ekspertów” – to nie moje, to już Bauman powiedział. Nam się pryszcz robi – idziemy do specjalisty od pryszcza. Przepraszam, że ja teraz trochę to wyśmiewam w pewnym sensie, ale my w ogóle nie słuchamy siebie.

Myślę, że ja najbardziej odczuwałam moje ciało, kiedy byłam w ciąży. Znaczy, ja trafiłam na najdoskonalszą ginekolożkę na świecie – kobietę, która jest mądra, ale przede wszystkim czuje drugiego człowieka. I która ma pełną świadomość, że to co my czujemy i jak my czujemy jest najważniejsze. Ja w zasadzie robiłam w ciąży wszystko, co było zakazane czyli ćwiczyłam do samego końca, robiłam deski, stawałam na głowie, na rękach. Biegałam do szóstego miesiąca. Przytyłam w zasadzie 8 kilo, gdzie On ważył 3,5 kg. I żyłam w pełnej zgodzie ze sobą, słuchając tego jak ciało reaguje i w tym naprawde pomaga aktywność fizyczna, bardzo.

Ja nie mówię, żeby zaczęły ćwiczyć Panie, które nic nie robiły a jak zajdą w ciążę to chcą iść ćwiczyć. Tak jak mówił mój ukochany fizjoterapeuta “Leżałaś? Leż tym bardziej teraz i się nie ruszaj.” Chodzi o to, żeby nie zmieniać siebie. Bo, w procesie ciążowym biorą udział dwie osoby i to my uczymy stylu życia tę drugą osobę. Ale nie możemy w tym samym czasie uczyć nowego stylu życia siebie… To trochę byłoby jakbym zaszła w ciążę i poszła na deskę surfingową, bo ktoś powiedział, że dobrze sobie w ciąży na desce… Nie znam się na desce, nie zbuduję świadomości ciała.

Często mi się ktoś pyta czy nie powinien chodzić na jogę dlatego, że jest w ciąży? Ja moim dziewczynom, a ja już przeszłam bardzo dużo ciąż na mojej jodze, mówię: “Pod żadnym pozorem. Po prostu trzaskać pompki, być dynamiczną. Przez 8 lat to robiłaś, nic Ci teraz nie będzie.” Jak poczują, że jest za ciężko – i one czują, ja to widzę – nawet nie prowadzę z nimi żadnej poważnej rozmowy co wolno, czego nie wolno, one sobie robią co chcą i pięknie to robią bo wiedzą, co mają robić. A ja nie jestem ich ciążą i myślę, że nikt nie jest ich ciążą. Tylko one są swoją ciążą. I to jest najcudowniejsze. Zresztą potwierdziła to Marit Bjørgen. Uwielbiam tą panią z perspektywy bycia mamą. Trzy tygodnie przed porodem tak ciężkie treningi.. potem wrócić po trzech miesiącach na mistrzostwa świata, to jest po prostu królowa.

 

 Więcej na temat Ewy i jej jogowej aktywności znajdziesz na jej blogu MogoYoga.pl.

Udostępnij

Zostaw odpowiedź

* Imię
* E-mail (Nie publiczne)
* Komentarz: